Wicklow County – Irlandzka Toskania, tylko z większą ilością owiec i mniejszą ilością słońca
Gdyby Irlandia była domem, to Hrabstwo Wicklow byłoby jego salonem – przestronnym, zielonym, z kominkiem i stosem książek, które chciałbyś przeczytać, ale wolisz po prostu popatrzeć przez okno. To miejsce, gdzie górskie szlaki spotykają się z wodospadami, a historia czai się za każdym kamieniem. Idealne dla każdego faceta, który marzy o ucieczce od miejskiego zgiełku – ale z porządnym śniadaniem i Wi-Fi.
Krótka historia bez ziewania – wchodzimy w klimat
Wicklow nie zawsze było spokojnym rajem. Przez wieki przewijali się tu mnisi, Wikingowie, Anglicy, rebelianci i turyści w sandałach. Ale zaczęło się od… świętego Kevina.
Święty Kevin – irlandzki pustelnik level hard
Kevin był typem gościa, który nie szukał rozgłosu. Urodzony w szlachetnej rodzinie w VI wieku, postanowił zostawić wszystko i zamieszkać w… jaskini. W Glendalough – dolinie dwóch jezior – zbudował klasztor, który stał się duchowym centrum Irlandii. Podobno spędzał godziny w modlitwie, medytował, a raz tak długo trzymał rękę wyciągniętą w geście modlitwy, że ptak uwił sobie na niej gniazdo i złożył jajko (cierpliwość: poziom święty).
Kevin był dziki, ale z zasadami – żył w zgodzie z naturą, nie jadał mięsa, nie przepadał za towarzystwem, ale jego duchowe życie przyciągało uczniów. Z jego małej pustelni powstał jeden z najważniejszych ośrodków monastycznych Irlandii. I tak, zamiast tylko pić kawę nad jeziorem – spacerujesz po ziemi, gdzie powstawała historia.
Atrakcje turystyczne, czyli: co musisz zobaczyć, nawet jeśli pada
- Glendalough – ruiny klasztoru Kevina, jeziora, okrągła wieża i ścieżki spacerowe, które przypominają, że siłownia to nie wszystko.
- Wicklow Mountains National Park – góry, doliny, wrzosowiska, owce. Idealne, jeśli chcesz się zgubić (ale w kontrolowany sposób).
- Powerscourt Gardens – ogrody w stylu „tu bym zamieszkał”, z fontannami, tarasami i widokiem, który leczy duszę.
- Powerscourt Waterfall – najwyższy wodospad Irlandii, 121 metrów romantyzmu i szumu.
- The Sally Gap & Military Road – krajobrazy tak piękne, że zatrzymasz się co 5 minut. Tylko uważaj, żeby nie wjechać w owcę.
- Mount Usher Gardens – dla fanów botanicznego slow travel.
- Wicklow Gaol – mroczne, klimatyczne więzienie z przeszłością, która mrozi krew w żyłach. Dosłownie.
Wicklow Gaol – czyli jak wyglądało „all inclusive” w XVIII wieku
Jeśli masz ochotę poczuć klimat, w którym „trudne dzieciństwo” to było jeszcze za mało, odwiedź Wicklow Gaol. To więzienie z XVIII wieku, które działało aż do lat 20. XX wieku. Trafiali tu drobni złodzieje, rewolucjoniści, a nawet dzieci – bo kradzież bochenka chleba mogła skończyć się wycieczką do Australii (w kajdanach, oczywiście).
Zwiedzanie to coś więcej niż wystawa – to prawdziwa podróż w czasie. Mroczne cele, hologramy więźniów opowiadających swoje historie i autentyczny chłód murów. Niektóre źródła mówią, że duchy byłych więźniów dalej się tam kręcą – ale spokojnie, podobno lubią turystów.
3 dni w Wicklow – plan idealny (z odrobiną błota i zachwytu)
Dzień 1 – Święty Kevin i górskie klimaty
Rano: Glendalough – spacer po ruinach, jeziora, odrobina zadumy.
Lunch: The Wicklow Heather – lokalne dania, dużo kalorii i radości.
Popołudnie: szlak Spinc Trail – średnio trudny, ale widoki wynagradzają każde sapnięcie.
Nocleg: Trooperstown Wood Lodge – spokój, komfort i przyroda za oknem.
Dzień 2 – Ogród, wodospad i trasa przez góry
Rano: Powerscourt Gardens – zieleń, symetria, zen.
Potem: Powerscourt Waterfall – piknik z widokiem? Tak proszę.
Obiad: Avoca Café – bajgle, sałatki i ciasta.
Popołudnie: przejazd przez Sally Gap – aparat w pogotowiu.
Nocleg: Glenview Hotel & Leisure Club – basen, sauna, miękkie łóżko.
Dzień 3 – Mrocznie i malowniczo
Rano: Wicklow Gaol – historia z dreszczykiem.
Lunch: The Bridge Tavern w Wicklow Town – pub jak trzeba.
Po południu: Mount Usher Gardens lub Brittas Bay – zależnie od pogody i nastroju.
Wieczór: wracasz z głową pełną wspomnień i butami pełnymi błota.
Gdzie spać, żeby było wygodnie i z klimatem
- Trooperstown Wood Lodge – dla tych, co chcą być blisko Glendalough.
- Glenview Hotel & Leisure Club – z basenem i widokiem.
- Powerscourt Hotel – luksus przez duże „L”, idealny na rocznicę lub „bo zasłużyłem”.
- Halpins Townhouse – cicho, przyjemnie, idealna baza wypadowa w Wicklow Town.
Podsumowanie – Wicklow to nie tylko zieleń, to stan umysłu
Jeśli szukasz miejsca, które pozwoli Ci uciec od korków, komputerów i dźwięku drukarki, Wicklow to strzał w dziesiątkę. Góry, jeziora, historia i klimat, którego nie da się zapomnieć. A do tego irlandzka gościnność, Guinness i szansa, że spotkasz ducha byłego więźnia (albo po prostu bardzo bladego turystę).
Linki wewnętrzne: